BACK-ON to duo z Japonii, składające się z głównego wokalisty kenji03 oraz rapera teeda, którzy (wtedy często jeszcze w 4-osobowym składzie) wykonywali utwory do takich serii anime jak „Fairy Tail (2014)”, „Gundam Build Fighters”, „Air Gear”, czy „Eyeshield 21”, a ich kompozycje pojawiły się chociażby w openingach do „Black Clover” i „One Piece”. Na koncert w Polsce przyjechali wraz ze wspomagającym ich perkusistą – Kai The Kid.
Koncert rozpoczął się parę minut po godzinie osiemnastej (planowo miał się zacząć o pełnej godzinie), a pierwsze osoby zaczęły zbierać się już jakieś 20 minut wcześniej. Na początku z ilością osób było słabo, w momencie startu koncertu nie powiedziałbym, że było więcej niż 100 osób z czego duża ilość siedziała z tyłu na krzesłach. Jednak, jako, że wszystko co dzieje się na scenie słychać również daleko poza halą, to łatwo przyciąga ona przypadkowych przechodniów konwentowych. Na zdjęciu z końca koncertu można zobaczyć już kilkukrotnie większą ilość osób, szacując, około 300-400.
Pierwszym utworem jakim uraczył nas zespół na koncercie był „STRIKE BACK”, 16. opening „Fairy Tail”. Już na tym kawałku zespół pokazał, że przyjechał tu zrobić show, a nie tylko odbębnić zagranie wszystkich piosenek.
Następnym utworem na liście był „wimp”, który w oryginalnej wersji był drugim openingiem „Gundam Build Fighters” z Lil’ Fang (FAKY) na feacie. Miałem lekkie obawy, co do tej wersji piosenki, jednak, jak się okazało – zdecydowanie niesłuszne, a zespół nieźle utarł mi nosa. Następnym kawałkiem okazał się „Resurrection” – utwór z drugiego filmu „New Initial D the Movie”, który dobrze komponował się z dwoma poprzednimi, energicznymi piosenkami i nie dawał publiczności odetchnąć. Przy kolejnym miał miejsce mały incydent. Wokalista, w momencie wykonywana utworu „INFINITY” (przewodni utwór z gry na PS VITA – „Gundam Breaker”) wziął krzesło, stanął na nim i w momencie dropu w piosence, energicznie z niego zeskoczył. Nie wiadomo dokładnie, czy to było główną przyczyną, czy może krzesło również wczuło się we wcześniejszy kawałek z „Initial D”, ale w tym momencie, z dość sporą prędkością podriftowało ono w stronę pierwszych rzędów publiczności. Na szczęście nikomu nic się nie stało – poza krzesłem, które niestety nie przetrwało tej próby.
Po pierwszej części przyszła pora na moment MC, podczas którego, Kenji, przeczytał parę zdań po polsku, co ucieszyło publikę, a wraz z Teedą powiedzieli, że mieli już okazję spróbować polskiej kuchni, do której wrócimy jeszcze tutaj przy okazji Q&A. Wspomnieli również, że po koncercie będą mogli w końcu usiąść i napić się polskiego piwa, a kaca będą leczyć na spokojnie w samolocie.
Wybaczcie jeśli pominę lub pomylę jakiś utwór w tej części, ale zdarzały się tutaj takie, które kojarzę trochę mniej, albo w ogóle, jeśli znajdziecie nieściłości to dajcie znać w komentarzach.
Zaraz po części MC, Teeda, zapowiedział utwór „flyaway” z „Tales of the World: Radiant Mythology 2” z 2009 roku, znany w większości pewnie tylko najstarszym lub najbardziej zagorzałym fanom serii „Tales of” lub zespołu. Mnie osobiście zaskoczyło pojawienie się tego utworu, a koncert pomógł mi przypomnieć jak bardzo lubiłem go słychać wiele lat temu, gdyż brzmiał świetnie, a niektóre jego momenty są na tyle chwytliwe, że wydaje mi się, że nawet bez jego wcześniejszej znajomości można było się trochę pogibać . Następny na koncercie poleciał utwór „flower”, czyli ending do anime „Eyeshield 21”, z którego na pewno ucieszyli się fani serii. Zaraz po nim usłyszeliśmy „SKY WALKER”, który pozwalał na całkiem sporo interakcji i wspólnego śpiewania publiczności. Okazał się on bardziej koncertowy niż sobie wyobrażałem i nie dziwię się, że pojawił się na setliście. Jako kolejny, zespół zaśpiewał „Kill the Beat”, na którym „papapa” i „bababa” zdecydowanie zapadało w pamięć i zachęcało publikę do skakania. Potem mieliśmy przyjemność usłyszeć insert song z „Kamen Raider” o tytule „Chair” (o dziwo incydent z krzesłem był na innym utworze).
Na scenie wybrzmiała piosenka „with you” (w oryginale śpiewana z Me) z gry „Tales of the World: Radiant Mythology 3”. Bardzo liczyłem na ten utwór po pojawieniu się pierwszego utworu z serii „Tales of”. Jak i w poprzednim przypadku, nie zawiodłem się i utwór na koncercie w wykonaniu samego BACK-ON brzmiał cudownie. Następny na liście pojawił się (choć tu mogę się mylić) „CHEMY x STORY”, opening „Kamen Raider Gotchard”, czyli jeden z najnowszych utworów zespołu.
Na sam koniec dostaliśmy trzy utwory, które dały takiego samego powera jak pierwsza część koncertu, gdzie publika, przynajmniej w mojej okolicy, była najaktywniejsza.
Zaczęliśmy utworem „Nibun no Ichi”, pierwszym openingiem „Gundam Build Fighters”, gdzie wiele osób śpiewało wspólnie z zespołem takie fragmenty jak „hitori ja nai”, „flash back”, czy „right now”. Z mojej perspektywy był to jeden z najlepiej przyjętych utworów na koncercie. Zaraz po nim pojawił się kolejny utwór z gundamów, a dokładnie „Cerulean” z „Gundam Build Fighters Try”, który też wydawał się zaskakująco dobrze znany.
Ostatnim utworem był hit zespołu, jego najważniejszą piosenkę, która jednocześnie jest tą, którą zadebiutowali i z której w swoim czasie zasłynęli. Mowa tu oczywiście o utworze „Chain”, który powstał na potrzeby anime „Air Gear”. Wydaje się, że był to idealny utwór na koniec, na którym wszyscy wyczesali z siebie resztę swoich sił i dali moc jak na żadnym innym, skacząc i bawiąc się do samego końca.
Po tym utworze duo opuściło scenę, a publika zaczęła głośno wykrzykiwać „ankoru”, czyli prośbę o powrót na scenę zespołu i zagranie jeszcze chociaż jednego utworu. Niestety z niewiadomych przyczyn zespół nie pojawił się na scenie ponownie (możliwe, że było to spowodowane zbliżającą się kolejną atrakcją na scenie głównej), co zasmuciło wiele osób. Na podwyższeniu pojawił się za to MC sceny i zaprosił na „Meet & Greet” z zespołem za pół godziny.
Ku naszemu zaskoczeniu, „Meet & Greet” okazał się tak naprawdę kącikiem Q&A (pytań i odpowiedzi). Taki niespodziewany obrót wydarzeń sprawił, że można się było obawiać, że publika nie będzie gotowa na zadawanie pytań. Jak się jednak okazało, pytań było mnóstwo, a wiele z nich, naprawdę ciekawych. Zespół również wydawał się bardzo luźny i przyjazny, a takie elementy jak odpowiedź na pytanie ”Jak się bawili na koncercie?”, wypowiedzianymi po polsku słowami „zaje**cie” oraz inne zabawne sytuacje, bardzo dobrze rozluźniły atmosferę i pozwoliły publice na zadawanie również bardziej osobistych i ciekawszych pytań. Jeśli chodzi o inne sytuacje to wspominam również momenty, w których artyści odpowiadali na pytania typu „Kto jest twoim ulubionym artystą?”, „Z kim chciałbyś współpracować?” i podobne, wymieniając np. coldrain, czy Spyair, a my tylko cały czas wtrącaliśmy – „byli też w Polsce” – co zaskakiwało Kenjiego i Teede. Była też sytuacja, w której Kenji nie kojarzył zespołu Burnout Syndromes, mówiąc wcześniej, że jego ulubione to Gintama (do której Burnout robił utwór), co zdziwiło i lekko oburzyło perkusistę siedzącego z tyłu i doprowadziło do zabawnej wymiany zdań. Podczas Q&A skomentowali również Polskę i polskie jedzenie, mówiąc coś w stylu „Żarty żartami, ale tak serio to Polska bardzo nam się spodobała, a jedzenie smakowało”. Dowiedzieliśmy się również, że ich ulubionym daniem, które próbowali w naszym kraju, został gulasz. Z rzeczy, które jeszcze ich zaskoczyły to utwory, na których publika najbardziej szalała, nie spodziewali się na przykład takiego odbioru utworów z gundamów.
Po Q&A odbył się już ten planowany M&G i mogliśmy zakupić koszulki oraz plakaty z zespołem, a następnie dać do podpisu i zrobić sobie zdjęcie. Co ciekawe koszulki były stworzone specjalnie na konwent „Magnificon 2024”. Mi oraz moim znajomym udało się również podpisać płytę, a jako, że mieliśmy ich dość stare krążki, byli pozytywnie zaskoczeni, komentując je chociażby słowami „natsukashii” („stare, dobre czasy”). Również poprosili o to byśmy ustawili się z płytami do zdjęcia, które nam zrobili, a potem umieścili na swoim story na Instagramie.
Z problemów i rzeczy, które organizacyjnie padły na Q&A to moment, w którym tłumacz opuścił salę i próbowaliśmy dogadać się z zespołem bez niego oraz, gdy dużo osób, które robiły zdjęcia z wokalistami na początku, miały całe niebieskie pasy na głowie z powodu niewyłączenia projektora.
Podsumowując, sam koncert był naprawdę ekscytującym i klimatycznym doświadczeniem, a zespół bardzo miły, otwarty i zabawny. Obaj artyści świetnie dopełniali się na scenie, gdy jeden z nich śpiewał, drugi kierował widownią i ją zabawiał. Duo miało bardzo dobrze opanowaną prezencję sceniczną. Jeśli miałbym okazję pojawić się na ich koncercie po raz kolejny, nawet bym się nie zastanawiał i od razu kupował bilety. I cytując Kenjiego, „Następnym razem zabiorę swoją żonę (Kumi Kodę)”. Bardzo na to liczę!
PS: Zapomniałem dodać fragment o wchodzącym na perkusję, a następnie zeskakującym z niej Kenjim – ogólnie to oboje wokalistów bardzo lubiło skakać na scenie.
Zdjęcia: : @ustawwszystkonarandom