Relacja z koncertu Ado w Brukseli

Dnia 9 marca 2024 roku w Brukseli w Belgii miał miejsce koncert wielkiej japońskiej gwiazdy muzyki popularnej - Ado. Był to również pierwszy koncert utaite w Europie.

Relacja z koncertu Ado w Brukseli

Nasza przygoda rozpoczęła się już dzień wcześniej, czyli w piątek, gdzie z samego rana około godziny 6:30 wsiedliśmy do samolotu na lotnisku Chopina w Warszawie i po niecałych dwóch godzinach znaleźliśmy się na lotnisku Bruksela-Charleroi. Stamtąd dojechać musieliśmy jeszcze busem, do centrum Brukseli. Lotnisko było wzorowo skomunikowane z główną częścią miasta, gdzie 50-osobowe busy przyjeżdżały co kilka minut. Nam udało się wsiąść dopiero w trzeci autobus, ale nie czekaliśmy długo. Przejazd zajął nam około 50 minut. Jeżeli podróżowało się w osiem osób tańszą opcją było wynajęcie prywatnego busa-taksówki który wiózł pasażerów od razu pod wybrane miejsce.

Dojechaliśmy około godziny 10:00 i rozpoczęliśmy nasz wielogodzinny spacer po mieście, gdyż doba hotelowa zaczynała się dopiero o 16:00. Zaczęliśmy od śniadania w burgerowni „Quick Gare du Midi”, gdzie drukowane były paragony dłuższe niż w Biedronce. W przypadku zamówienia już jednej pozycji, paragon dochodził do długości około 50cm. Same burgery były całkiem smaczne, a my, najedzeni i pełni sił, mogliśmy wyruszyć na miasto.

ado10

Niestety, Bruksela okazała się nie być najpiękniejszym miastem, w jakim byliśmy. Mimo iż broniła się tym jak wygląda, gdzie tylko mogła, to jednak nie spodziewaliśmy się, że wszystko będzie aż tak okropnie zaśmiecone. Urok pięknych uliczek zabijany był wszędzie leżącymi śmieciami, takimi jak kartony, worki, materace, palety, puszki i wiele innych. I to nie w jakichś tam małych uliczkach, tylko w głównych, turystycznych miejscach. Do tego ciągle mijaliśmy fragmenty ulicy czy chodników „w remoncie” i musieliśmy nadkładać sporo drogi, aby takie miejsca wymijać. W pewnym momencie udało nam się znaleźć cztery kwitnące drzewa wiśni na małym placu otoczonym domami. Mieliśmy wtedy przez chwilę swoją małą Japonię. Jednak jak się okazało nie na długo, gdyż podczas robienia zdjęć, pod nogą jednego z nas wylądowało surowe jajko, które zdecydowanie celowało w ubranie, jednak nie osiągnęło swojego celu. Tak po prostu ktoś rzucił z okna jajkiem, na szczęście nie trafił. Szybko więc odeszliśmy z tego miejsca i od tamtej pory mieliśmy oczy szeroko otwarte na wszystkie również szeroko otwarte okna, które mijaliśmy. Warto jednak wspomnieć, że poza tym incydentem ludzie w Brukseli byli bardzo mili i mimo bariery językowej (nie każdy mówił po angielsku) wyrażali chęć pomocy.

ado1

Chwilę po tym czekał na nas przyjemniejszy fragment podróży, przez jakiś czas włóczyliśmy się po mniejszych uliczkach Brukseli, które choć może niekoniecznie całkowicie czyste miały swój klimat i to pierwszy raz, gdy czuliśmy, że coś zwiedzamy. Potem znowu jednak wróciliśmy do śmieci i remontów. Dodatkowym utrudnieniem były też często nie działające pojedyncze stacje metra więc trasy zwiedzania były nieraz dość ograniczone. Około 13:30 udało nam się dotrzeć do naszego hotelu, jednak jako, że mieliśmy jeszcze trochę czasu to poszliśmy zwiedzać dalej. Wybór padł na Gari Maritime, zbiór budynków, które wyglądały z zewnątrz bardzo imponująco. Gdy weszliśmy do środka okazało się, że jest to piękne miejsce, które bardzo kontrastowało z tym co widzieliśmy wcześniej.

ado2

Food market, rzeźby i inne dzieła sztuki, ławeczki, wszystko bardzo czyste i nowoczesne. Było to świetne miejsce, żeby odpocząć, napić się czegoś i miło spędzić czas. Po godzinie wyszliśmy z drugiej strony budynku i jak się okazało tam również było zaskakująco ładnie, małe jeziorko, trawa, tunel, piasek, wszystko czyste i zadbane. Po zrobieniu paru zdjęć, ruszyliśmy znowu w stronę hotelu, najpierw udając się do mającego również swoje oddziały w Polsce supermarketu Aldi, a potem już odebrać klucze, gdzie spotkaliśmy resztę ekipy. Dalszą część dnia każdy spędził już na swój sposób, niektórzy co nie mieli jeszcze okazję pozwiedzać, poszli na rynek, inni po prostu odpoczywali przed następnym dniem, który miał być bardzo intensywny.

ado3

Następny dzień, który był również dniem koncertu, zaczęliśmy dość wcześnie, wstaliśmy około godziny 9:00, poszliśmy na szybkie śniadanie do sklepu i kupiliśmy jakiś mini prowiant.

Podzieliliśmy się wtedy na dwie ekipy, jedna jechała stać w kolejce, a druga poszła zwiedzać browar Cantillon.

ado4

Na miejsce koncertu dojechaliśmy około godziny 10:00 i rozpoczęliśmy poszukiwanie kolejki do sklepu z goodsami, który miał otworzyć się o godzinie 14:00. Przed budynkiem zastaliśmy rozstawione już barierki określające kierunki kolejek dla osób z biletami VIP oraz normalnymi, a w każdej z tych kolejek było już około 50-100 osób. Jednak mimo istnienia tych dwóch, brakowało trzeciej – tej, której nam na ten moment najbardziej zależało.

Udaliśmy się w takim razie w stronę bramy, aby zapytać ochroniarzy. W miejscu tamtym było już parę osób, a z ochroniarzami zaciekłą dyskusję prowadziła dwójka Azjatów. Gdy skończyli zapytaliśmy się o miejsce, w którym jest kolejka, jednak żaden z ochroniarzy nic na ten temat aktualnie nie wiedział. Stworzyliśmy więc wraz ze wspomnianymi Azjatami nową kolejkę, która docelowo miała być tą do sklepu. Powoli do kolejki zaczęli dołączać inni. O tak wczesnej porze pojawiła się nawet mama z młodszą córką, której bardzo zależało na merchu Ado. Podczas stania w kolejce spotkaliśmy sporo ciekawych ludzi, z którymi można było miło spędzić czas i pogadać. Różnorodność była naprawdę duża, z nami cały czas stało na przykład dwóch chłopak, jeden z prosto z Meksyku, a drugi z Rumunii.

ado5

Po około 45 minutach dowiedzieliśmy się, że sprzedaż merchu rozpocznie się gdzieś po jednej ze stron budynku, jednak nie dostaliśmy informacji gdzie dokładnie. Zmieniliśmy wtedy miejsce, a za nami zebrała się już dość spora liczba osób. Punkt, w którym powinniśmy się ustawiać został ogłoszony dopiero po godzinie 12:00. Była to brama po bocznej stronie obiektu. Znowu zmieniliśmy miejsce i jako, że nikt nie pilnował kolejki to zaczęło się wpychanie. Większość uczciwie stała w kolejce, jednak przy samej bramie zrobił się wielki krąg ludzi, przez co cała kolejka przypominała trochę metalową kulę na łańcuchu. Czas ogłoszenia kolejki był też czasem, gdy jej długość zaczęła rozrastać się z ogromną szybkością. Po parunastu minutach nie byliśmy w stanie zobaczyć już jej końca. W międzyczasie dostaliśmy również informację, że sprzedaż opóźni się o jakieś 30 minut, jednak koniec końców okazało się to nieprawdą, a sklep wystartował nawet 10 minut wcześniej niż miał początkowo.

ado6

Przez okres naszego stania w kolejce, czyli jakieś 20-30 minut, sprzedaż szła bardzo wolno i niespecjalnie jakkolwiek posuwała się do przodu. Gdy zakupiliśmy rzeczy, które nas interesowały, takie jak koszulki, ręczniczki, winyle, czy breloczki, poszliśmy ustawić się w kolejce VIP na koncert. Dopiero wtedy uświadomiliśmy sobie jak ogromna jest aktualnie kolejka do sklepu z goodsami. Wychodziła ona daleko poza obszar zewnętrzny obiektu, a jej końca nie było widać. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się nawet i zapytaliśmy stojących, czy to rzeczywiście kolejka do merchu, a nie do koncertu, na co dostaliśmy odpowiedź twierdzącą.

Po udanych zakupach ustawiliśmy się do kolejki VIP, która nie była zbyt duża, podobnie jak kolejka zwykła, gdyż wszyscy ustawieni byli w tej do sklepu. Była to zasadniczo ostatnia okazja, aby jeszcze sobie zająć jakieś dobre miejsce, bo gdy z godzinkę, czy półtorej później zamknięto sklep z merchem, wszyscy zaczęli przechodzić do kolejek koncertowych. W kolejce VIP, w której staliśmy przechadzała się dziewczyna i nieoficjalnie podpisywała ludziom na ręce numery w kolejce, aby można było do niej potem wrócić. Jak się jednak potem okazało, prawie nikt tego nie przestrzegał, a jako, że znowu nikt nie pilnował kolejki to można było bez skrupułów wchodzić i wpychać się praktycznie gdzie się tylko dało i nikt słowa nie powiedział. Krótko mówiąc, jeśli miałeś tupet, to byłeś w stanie przyjść 10 minut przed otwarciem bram i wcisnąć się gdzieś w pierwszą setkę osób w kolejce (przynajmniej tej VIP). Szacuję, że w kolejce VIP było około 500 osób, a długość normalnej w szczycie osiągnęła około 1,5-2km. Gdy już sobie tak postaliśmy kolejne parę godzin, przyszedł w końcu czas na wejście do obiektu.

ado11

Zgodnie z planem, uczestników zaczęto wpuszczać o godzinie 18:00. Wszystko szło w miarę sprawnie, najpierw skanowano bilet, a kawałek dalej ochroniarze przeszukiwali wszystkich w podziale na mężczyzn i kobiety.

Tutaj jednak spotkaliśmy się z niespodziewanym problemem, którym były lightsticki. Tak naprawdę nikt do samego końca nie wiedział, czy można je wnosić czy nie. My jednak zauważyliśmy, że ludzie przechodzą przez sprawdzanie nawet z lightstickami w ręku, więc stwierdziliśmy, że nie ma się co martwić i ogłosiliśmy w okolicy, że wpuszczają ze świecącymi pałeczkami. Jak się jednak okazało, tylko do pewnego momentu, nagle jakby znikąd ochroniarze przypomnieli sobie, że jednak lightsticków nie można i po tym jak przepuścili pewnie kilkadziesiąt osób z takimi w ręku to stwierdzili, że kolejni już nie wejdą. Miałeś więc dwa wybory, mogłeś ustawić się w kolejce do szatni, aby odłożyć swoje świecidełko, albo wyrzucić je do śmieci.

Dochodziły nas potem słuchy, że personel Ado i zarządcy obiektu ING Arena nie mogli się pod tym względem dogadać. Personel Ado chciał, aby były, a wynajmujący obiekt – nie, ale traktujcie to jako plotkę, a nie fakt. Jak się po koncercie dowiedzieliśmy później znowu zaczęto wpuszczać ludzi z lightstickami, a potem znowu nie. Niezdecydowanie było ogromne, a widoczność tego zakazu można było mniej więcej zauważyć na hali koncertowej, gdzie w pewnych miejscach ludzie mieli więcej lightsticków niż w innych, w zależności od odległości od sceny.

Wracając do wejścia, zaraz po sprawdzeniu przez ochronę i opcjonalnym oddaniu rzeczy do szatni, szło się dalej, gdzie otrzymywało się przypinkę Ado w formie medalu (tylko dla VIP-ów), opaskę na rękę (taką jak zazwyczaj na konwentach) oraz ulotkę. Dalej przechodziło się przez kolejne bramki, a za nimi można jeszcze było kupić sobie goodsy Ado w wewnętrznym sklepiku, który cieszył się niemałym zainteresowaniem. Osoby, które już nic nie chciały kupować mogły od razu pójść i zająć swoje miejsce.

My weszliśmy bardzo szybko i dzięki temu udało nam się zająć miejsca prawie przy samej scenie, można powiedzieć, że okolice rzędów 3-6. Miejsca były zatem znakomite, a widok na scenę – wyśmienity. Tutaj czekały na nas kolejne dwie godziny stania i czekania, co było nieco męczące. Jednak spędzić mogliśmy czas w doborowym towarzystwie, przy scenie spotykając ciekawych ludzi z różnych krajów. Co prawda zdarzył się niemiły incydent z chłopakiem, który zdążył oskarżyć 3 osoby o to, że dotknęły go, albo jego dziewczynę w miejsca, w które nie powinny. Oczywiście takie sytuacje nie miały miejsca, albo po prostu wynikały przypadkiem z rozpychającego się tłumu, jak to na koncertach bywa.

Ciężko dokładnie określić ile było osób, ale cały obiekt ma pojemność 15 000, jednak nie do końca jestem w stanie potwierdzić, czy chodzi o samo miejsce koncertu, czy o wszystko łącznie z innymi miejscami w obiekcie. Zasadniczo cała hala została wypełniona ludźmi, poza miejscami, które nie były sprzedawane, czyli cała trybuna najbardziej z tyłu oraz najbardziej lewy i prawy sektor. Niektóre źródła wskazują, że pomieszczenie, gdzie odbywa się koncert ma około 10 000 tysięcy miejsc. Jest trochę sprzecznych informacji, jednak to również dlatego, że zależy jak skonfigurowana została scena. Tak czy siak, na oko oszacowałem, że niesprzedanych było około 2 000 miejsc. Sprzedanych biletów było w takim razie między 8 000 a 13 000, ja osobiście skłaniałbym się bliżej tej mniejszej liczby.

ado12

Po długich 10 godzinach na nogach w końcu rozpoczął się koncert, co prawda z 20 minutowym opóźnieniem, przez które puszczane były nam instrumentalne wersje utworów, ale patrząc na skalę wydarzenia wydaje się to akceptowalne. W sumie było to całkiem fajne, bo mogliśmy sobie z tłumem pośpiewać na przykład “All Night Radio”, które na samym koncercie się nie pojawiło.

Chwilę później na scenie, w swoim ikonicznym pudełku (zwanym Ado Box) pojawiła się Ado i rozpoczęła koncert jednym z jej najbardziej znanych utworów, główną piosenką filmu “One Piece Film: Red” – “Shin Jidai”. Muszę przyznać, że początek na pewno zrobił na mnie ogromne wrażenie, gdy zobaczyłem sylwetkę Ado oddaloną o zaledwie kilka, czy kilkanaście metrów poczułem jednocześnie podekscytowanie, że to już się zaczęło, niedowierzanie, że rzeczywiście Ado tutaj jest i pojawiła się na scenie oraz ulgę, że te wszystkie godziny stania i oczekiwania przyniosły rezultaty. Myślę, że dzięki tym emocjom startowym bawiłem się na tym utworze dużo lepiej niż gdyby poleciał w każdym innym momencie koncertu.

ado13

Na drugą nóżkę dostaliśmy utwór, którym Ado zadebiutowała, czyli równie wielki hit o tytule “Usseewa”. Jako, że jest to mój drugi ulubiony utwór wokalistki i czuję się z nim jakoś zżyty emocjonalnie, dodając do tego poziom adrenaliny po poprzednim utworze to bawiłem się na nim niesamowicie dobrze i widać było, że publika również.

ado14

Jako kolejny utwór Ado zaśpiewała spokojniejszy “Lucky Bruto”, mniej znany utwór wokalistki, jednak nie przeszkadzało to wszystkim machać, skakać i szaleć ile się dało. Następny na liście znalazł się utwór “Readymade”, przy którym wszyscy skakali jeszcze więcej oraz wspólnie z Ado śpiewali refren.

W końcu przyszła pora na piosenkę “Rebellion” (która moim zdaniem ma jeden z najbardziej chwytliwych refrenów w utworach Ado i jestem zaskoczony, że nigdy nie przebiła się jakoś znacząco do mainstreamu). Podczas koncertu kawałek ten brzmiał naprawdę dobrze, a refren pozwalał po raz kolejny fanom dać z siebie 300%. To właśnie ten utwór brzmiał w mojej głowie najczęściej przez następne dni, pojawiał się w losowych momentach i prześladował mnie nawet gdy próbowałem zasypiać.

ado15

Po tym utworze, niestety, zaczął się dla mnie trochę nudniejszy moment koncertu, częściowo na pewno wynikało to z mojego zmęczenia, ale również z doboru utworów, czy z braku interakcji z wokalistką. Przez kolejne kawałki zacząłem odczuwać trochę bardziej zwykłe słuchanie playlisty niż bycie na koncercie.

“Wyrażam się głównie poprzez moje piosenki i sylwetkę”, ostatnio takimi słowami brytyjski “The Guardian” tytułował wywiad z Ado i myślę, że dobrze było to widać na koncercie, bo przez większość czasu ciężko było znaleźć coś więcej. Co do samej sylwetki to reagowała ona na muzykę w nieziemskim tańcu. Pamiętacie tą Ado, która płakała z żenady oglądając swoje stare koncerty na żywo? Teraz już zdecydowanie nie ma się czego wstydzić, genialne poruszanie się po scenie, świetne choreografie, wszystko to nadawało charakteru wokalistce i utworom. Ten aspekt chyba najbardziej mnie zaskoczył na całym koncercie.

ado16

No dobra, ale wracając, przy kolejnych utworach zacząłem odczuwać lekką monotonię, może nawet lekki, niekontrolowany strach, gdyż przez brak interakcji wokalistki z publicznością zacząłem się trochę zastanawiać, wbrew temu co czułem na początku koncertu, czy Ado rzeczywiście tu jest. To wszystko było bardziej takie podświadome, wiedziałem, że odpowiedź na te pytania jest twierdząca, ale jednak gdzieś tam zostawał lekki niepokój i brakowało mi takiego “concert experience”. Wydaje mi się, że właśnie jednym z głównych powodów dla którego idziesz na koncert jest to, że chcesz spotkać się z artystą, a on z tobą, gdy przestajesz to odczuwać to znaczy, że coś jest nie tak. Intensywność potrzeby kontaktu z idolem różni się od osoby do osoby, ale jest to jedna z najważniejszych wartości dla fana. Co do samego wyglądu swoich koncertów, Ado wspominała chociażby w wywiadzie dla Crunchyrolla o ich nietypowości i rzeczywiście takie są, ale unikalne nie zawsze znaczy lepsze.

Wracając jednak do dalszej części koncertu, jak wspomniałem, kilka kolejnych utworów mi się dłużyło, ale mimo to bawiłem się nieźle, a publika jeszcze lepiej. Jednak cały czas czekałem na coś nowego, czy innego. Tak to właśnie przeleciały utwory “Utakata Lullaby”, “Motherland”, potem udało się trochę po “rap tap tap tapować” na “Gira Gira”, co swoją drogą było nawet przyjemne. Następnie publika bardzo żwawo zareagowała na “Tot Musica”. Na całym koncercie widać było, że piosenki z “One Piece Film: Red” mają największą siłę. Nie licząc paru najpopularniejszych, to właśnie przy nich wiwatowano najgłośniej.

ado17

Zaraz po “Tot Musica” pojawił się kawałek “Aishite Aishite Aishite”, przy którym Ado po raz kolejny zaprezentowała niesamowity zakres swoich możliwości wokalnych. Chwilę później rozbrzmiał utwór, który był głównym powodem mojego pojawienia się na koncercie – kolejny przebój Ado z filmu “One Piece Film: Red”, w kompozycji Mrs. Green Apple – “Watashi wa Saikyou”. To w tym momencie zapomniałem o wszystkich negatywnych emocjach, bólu nóg i miałem możliwość odpalić się na całego. I co, jak co, ale muszę przyznać, że był to jeden z najlepszych momentów na koncertach w moim życiu. Kawałek wydawał się być idealny na takie wydarzenia, a na żywo brzmiał nieporównywalnie lepiej niż w każdej innej wersji. Sądząc po reakcji publiczności, widać było, że był to jeden z najlepiej zagranych utworów na tym koncercie.

ado18

Dotrzymując tempa jako kolejne Ado zaśpiewała “Asura-chan”, które jak poprzedni utwór pozwalał na dość sporo śpiewania i chantowania publiczności. Utworem numer trzynaście na liście okazał się opening drugiego sezonu anime “SpyxFamily”, co bardzo ucieszyło wiele osób na koncercie, podobnie jak przy piosenkach z One Piece’a widać było, że siła anime w Europie jest czymś z czym trzeba się liczyć.

ado19

Kolejny poleciał “Yoru no Pierrot” zremiksowany przez TeddyLoida, co wydało się dobrym wyborem, gdyż wersja ta jest bardziej skoczna i lepiej pasuje pod koncerty, czy inne imprezy. Chwilę później zabrzmiała kompozycja mafumafu, o tytule “KokoroToluNaNoFukakai”.

Po nim zaś pojawił się utwór, którego osoby nie znający setlisty z wcześniejszych koncertów nie mogły się spodziewać. Publiczność z głośników usłyszeć mogła japoński klasyk lat 80’, który w ostatnich latach przeżywa swoją drugą młodość, cover ikony city popu Miki Matsubary i jej hitu “Mayonaka no Door~Stay With Me”. Na pewno okazało się to całkiem ciekawym wyborem, sam obawiałem się, że może u nas ten utwór nie jest aż tak znany, jednak podczas refrenu na całej hali można było usłyszeć mnóstwo ludzi znających tekst i nucących razem z Ado.

ado20

No i w końcu nadszedł moment, który myślałem, że nigdy nie nadejdzie, muzyka ucichła, a do mikrofonu odezwała się Ado, słowami “Hello everyone!”. I ta kilkuminutowa przemowa okazała się być czymś naprawdę świetnym, zabawnym i niezbędnym. Podczas niej Ado była po prostu tą dobrze nam znaną, najprawdziwszą Ado. Co to znaczy? Najpierw podziękowała wszystkim za przybycie i powiedziała, że to pierwszy raz, gdy jest poza Azją, więc była bardzo zdenerwowana, a wszystko to mówiła w języku angielskim. Po chwili jednak całkowicie zaplątała się w tym co chce powiedzieć, za co przeprosiła i to niejednokrotnie. Zadała publiczności pytanie, a w połowie kolejnego zdania, którego nie potrafiła sobie przypomnieć, po prostu wydarła się do mikrofonu. Po kolejnych kilku zdaniach w języku japońsko-angielskim po raz kolejny zapomniała co chciała powiedzieć, komentując słowami “Aj forgetto ingliszu”. Następnie znowu spróbowała swoich sił w języku angielskim, jednak czasami ciężko było zrozumieć co mówi. Na wszystkie te zdania i momenty publika reagowała bardzo pozytywnie, śmiejąc się, bijąc brawo, wykrzykując “kawaii” i chantując “Ado! Ado!”. Na sam koniec zapowiedziała, że następny utwór będzie ostatnim, na co publika zareagowała już smutną buźką.

Tak oto rozpoczął się Halloweenowy hit wokalistki, utwór we współpracy z Gigą i TeddyLoidem – “Show”. I jak się okazało wybór tego kawałka na sam koniec był strzałem w dziesiątkę. Był on idealny pod granie na koncertach i według wielu był najlepszym utworem na wydarzeniu. Wszyscy skakali i śpiewali jakby koncert dopiero się rozpoczął.

ado21

Po utworze, Ado oraz zespół opuścili scenę, a cała hala zaczęła domagać się czegoś jeszcze. Oprócz najbardziej klasycznego i poprawnego “ankoru”, można było usłyszeć wszelkie możliwe okrzyki, jakie tylko przychodziły do głowy widowni. Jedni krzyczeli “enkor”, inni “mou ikkai”, a jeszcze niektórzy “one more time”. Było strasznie chaotycznie, ale głośno. Na pewno miało to swój urok. Na sam koniec wszyscy po prostu uprościli sprawę i zaczęli krzyczeć “Ado!”. Po paru minutach na scenie pojawiła się po raz kolejny wokalistka oraz zespół, a my usłyszeliśmy jeszcze cztery różne utwory.

Na sam początek poleciał ostatni już utwór z “One Piece Film: Red” – “Gyakkou”, który również okazał się topką koncertową, a fragment mogliście usłyszeć nawet na oficjalnych kontach społecznościowych personelu Ado. Jako następny poleciał utwór “FREEDOM”, a zaraz za nim kolejny cover, klasyka znanego pewnie prawie każdemu – “Senbonzakura”.

Po tym utworze Ado miała kolejną przemowę, podczas której wielokrotnie wszystkim podziękowała, następnie przedstawiła się i opowiedziała po japońsku, że jest utaite, o społeczności i kulturze utattemita oraz vocaloid, a tłumaczenie po angielsku pojawiło się na dwóch głównych ekranach. Była to z grubsza ta sama formułka, którą często można usłyszeć od Ado.

Na koniec wokalistka zapowiedziała już ten prawdziwie ostatni utwór i na głośnikach wybrzmiało “Odo”. Podczas utworu widać było, że widownia nadal ma siłę na więcej, jednak, niestety tym razem koncert już naprawdę musiał się zakończyć.

ado22

Opuściliśmy więc obiekt, po drodze wdeptując w czyjeś wymiociny, w między czasie dowiadując się, że z przodu ktoś zemdlał w trakcie koncertu, upadając na barierki, więc jak widać – było intensywnie.

Zaraz po koncercie zebraliśmy się we wcześniej ustalonym miejscu, aby zrobić sobie zdjęcie grupowe polskich fanów Ado. Udało się zebrać naprawdę sporą ekipę, a zdjęcie z tego momentu możecie zobaczyć chociażby na naszym X (dawniej Twitter). Jeszcze raz dziękujemy wszystkim, którzy przybyli, prezencja Polski była na całym koncercie bardzo widoczna, a zdjęcia robione przez nas pojawiły się w wielu różnych miejscach i relacjach w internecie. Miejmy nadzieję, że zauważy to również ktoś z personelu Ado i na następnej trasie światowej artystka odwiedzi również Polskę!

ado8

Podsumowując: koncert, mimo kilku problemów, był znakomity. Może nie było idealnie, ale na pewno oryginalnie i z rozmachem. Do poprawy na pewno trochę rzeczy organizacyjnych i dodania więcej interakcji z publicznością, bo koncert to nie tylko muzyka, ale całe doświadczenie związane z nim, również przed i po wydarzeniu. Dobrze, że jest nad czym popracować, dzięki temu następnym razem może być jeszcze lepiej!

Na koniec parę rzeczy, które warto dodać, a ciężko było wpleść wyżej. Na koncercie był całkowity zakaz robienia zdjęć, kręcenia filmów, używania lornetki itp., co podczas wydarzenia w Brukseli było łamane przez ogromną ilość osób. Zaraz po koncercie na mediach społecznościowych pojawiło się mnóstwo filmów z koncertu, na co personel Ado zareagował drastycznie i na kolejnych koncertach w Europie dodał wpis o tym, że jak zobaczą kogoś kto łamie te zakazy to wyłączą pudełko Ado i na koncercie będzie słychać tylko jej głos. Jednak nie tylko personel artystki zadziałał w tym temacie, fani Ado również strasznie się zdenerwowali i pod każdym takim filmem z koncertu można było zobaczyć jedynie komentarze o tym, żeby usunąć film lub zdjęcia, gdyż jest to brak szacunku dla Ado i jej życzenia. Nie tylko o komentarzach tu mowa, pojawiło się równie dużo filmików, w których fani Ado wspominali, żeby tak nie robić, gdyż prawdziwy fan tak nie postępuje. Z tego co zauważyłem to kampania zadziałała i na kolejnych koncertach w Europie takich problemów już nie było oraz żaden Ado Box nigdy nie został wyłączony.

ado9

Spotkałem się z wieloma ciekawymi opiniami o tym, jak według Japończyków, Europejczycy zachowują się na koncertach. Wielu z nich pisało, że wszystko super i widać, że ludzie świetnie się bawili, jednak były też komentarze o tym, że Europejczycy są na koncertach za głośni, dużo krzyczą i głośno śpiewają. Pisali na przykład o tym, że na koncert idą posłuchać artysty, a nie śpiewającego tłumu ludzi. Jak mi osobiście to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie, to mogę zdecydowanie potwierdzić, że sam będąc dość z przodu miałem często problem ze słyszeniem wokalu Ado, gdyż tłum tak głośno się zachowywał. Argument brzmi dla mnie w takim razie całkiem przekonująco i wierzę, że niektórym może to przeszkadzać, zwłaszcza, gdy mówimy tu o całkowicie innej kulturze, gdzie koncerty po prostu wyglądają inaczej.

ado7

A Wy co sądzicie, jakie jest Wasze podejście do takich sytuacji i ogólnie do koncertów? Dla tych którzy byli, jak podobał Wam się koncert? A tym, którzy z różnych przyczyn nie mieli możliwości pojechać, życzymy, aby następnym razem się udało i to najlepiej już u nas w Polsce!

Artyści: