Koncert zaczął się punktualnie i rozpoczął dość długim intro. Po chwili na scenie pojawiła się artystka, ubrana w czarną skórę w górnej części oraz różowe spodnie w falbanki, które były również częścią jej nakrycia głowy – był to ten sam strój, który zobaczyliśmy na grafice promującej koncert wokalistki. Sari przedstawiła się, oznajmiła “Bawcie się dobrze!” i rozpoczęła swój występ utworem “sari no shitaku”. Jako kolejny utwór, wokalistka zaśpiewała “tohiko”, podczas którego widownia wraz z wokalistką energicznie machali rękami z lewej do prawej w momencie refrenu. Następny w kolejności zagrał utwór “Milky Way”, a zaraz po nim “Paraiso”, podczas którego mogliśmy zobaczyć mini akrobacje wokalistki, która na przykład biegła w stronę widowni i wyskakiwała zatrzymując się jednak na samym końcu sceny. Na zakończenie otrzymaliśmy utwory “VOID”, “Joepardy” oraz “tojikome ta” z najnowszego albumu Sari, które zachowywały spójność muzyczną ukazującą jedną ciągłą całość. Po ostatnim utworze Sari opuściła sceną, a na niej pojawił się organizator, który chciał przekazać trochę informacji post koncertowych, jednak niespecjalnie miał taką możliwość, gdyż widownia choć na początku dość chaotycznie, a następnie już bardziej spójnie zaczęła krzyczeć “encore” zapraszając jeszcze raz na scenę artystkę. Po ciężkiej przeprawie organizatora przez krzyki tłumu, udało mu się jednak przekazać informacje na temat miejsca, gdzie będzie można zrobić sobie zdjęcie z Sari jak i otrzymać podpis, a na scenie chwilę później pojawiła się wokalistka i uraczyła publikę jeszcze jednym utworem, “kokyu” ze swojej EP-ki z 2020 roku.
Co do całości koncertu warto pochwalić Sari za elementy taneczne, gdzie do każdego utworu miała przygotowaną choreografię, a także świetne poruszanie się na scenie. Jeśli chodzi o samą muzykę i koncert to występ Sari miał swój charakterystyczny wydźwięk, który można było odebrać bardzo artystycznie. Było to bardziej miejsce, w którym można się pobujać, wychillować i zrelaksować, niż poskakać i pokrzyczeć wspólnie z wokalistką. W kontekście całego festiwalu Remcon, wydaje się, że Sari była świetnym kontrastem do występującej na tym samym wydarzeniu Mion.
Ciężko dokładnie określić ile osób znalazło się na pierwszym koncercie, gdyż nie mamy takich statystyk, jednak gołym okiem strzelić można, że było to około 300 osób, więc całkiem spora widownia. Widać, że uczestnicy konwentu byli zainteresowani przedstawieniem, które przyszykowała Sari.
Przechodząc do drugiego koncertu, na nim pojawiło się już na oko o połowę mniej osób. Możliwe, że wynikało to z późnej godziny, która mniej odpowiadała uczestnikom lub po prostu dużo osób, które było na pierwszym koncercie nie zdecydowało się pójść również na drugi.
Koncert nocny rozpoczął się z lekkim opóźnieniem z powodu “niewytłumaczalnych” problemów technicznych. Jednak po niecałych 10 minutach udało się z nimi uporać i Sari pojawiła się na scenie. Lista utworów jak i sam koncert nie różniły się znacznie od pierwszego, choć pojawiło się parę nowych kawałków. Poza poprzednio śpiewanymi “sari no shitaku”, “Milky Way”, “Paraiso”, “VOID”, “Joepardy”, “tojikome ta” i “kokyu” na encore, pojawiły się również utwory “Ai no yurikago” oraz “mawaru” i jeden utwór, którego niestety nie udało mi się zidentyfikować, jeśli wiecie jaki to możecie podzielić się tą informacją w komentarzu. Mimo pierwszego koncertu w planie na 30 minut i drugiego na 60 minut, to tak naprawdę koncerty były podobnej długości, na pierwszym dostaliśmy 8 kawałków, a na drugim tylko o 2 więcej, przez co koncert mimo opóźnienia skończył się sporo przed planowanym czasem.
Z rzeczy, które mogłyby wypaść lepiej to na pewno sceneria, która była monotonna, gdzie w tle cały czas mieliśmy ten sam wyświetlany napis, a na samej scenie nie było praktycznie nic poza wokalistką. Poruszały się jedynie światła, choć miałem wrażenie, że nie były one jakoś specjalnie przygotowane pod utwory.
Oba koncerty uważam za udane i były naprawdę ciekawym doświadczeniem. Jeśli jeszcze kiedyś Sari pojawi się w Polsce to na pewno warto zajrzeć i zobaczyć na żywo jak ten, nie taki typowy koncert wygląda na żywo.