Album stworzony pod koncerty – podsumowanie wywiadu z Jun Maedą

Z okazji wydania albumu, japoński portal Lisani przeprowadził wywiad z Jun Maedą, kompozytorem i scenarzystą odpowiedzialnym za wszystkie utwory zespołu. Osobę tą kojarzyć możecie również jako twórcę takich dzieł jak “Angel Beats”, czy “Clannad”. W wywiadzie Jun Maeda opowiada o produkcji i podejściu przy tworzeniu drugiego albumu “Shunmin Ryodan” zespołu She is Legend.

Album stworzony pod koncerty – podsumowanie wywiadu z Jun Maedą

27 marca premierę miał drugi album zespołu She is Legend, powstałego na potrzeby gry mobilnej “Heaven Burns Red”.

She is Legend to zespół składający się z dwóch wokalistek – Konomi Suzuki, którą możecie kojarzyć w wielu popularnych anisonów, takich jak openingi do “No Game No Life”, “Re:Zero”, czy “Fairy Tail” oraz XAI, artystki, dla której kiedyś przeznaczyliśmy już cały post w kontekście jej piosenki do 6. odcinka anime “Solo Leveling”.

Produkcja rozpoczęła się od wymyślenia okładki, przy pierwszym albumie poszło bardzo łatwo, Maeda rzucił po prostu pomysł “dziewczyny w garniturach” i tyle. Podczas wymyślania konceptu dla drugiego krążka nie było już tak łatwo, ale skończyło się na ukazaniu wszystkich dziewczynek ze składu 31A oraz tematyce “wiosennej burzy kwiatów wiśni”.

Jeśli chodzi o tytuł to Maeda postawił na coś co rozróżniało by go od pierwszego, który miał angielską nazwę – “Job for a Rockstar”. Tym razem wybrał koncept azjatyckiego idiomu, który wymyślił i stworzył połączenia dwóch wyrażeń – shunmin, co oznacza “wiosenny sen” oraz ryodan, które oznacza “brygadę/oddział”.

Co do tytułowego utworu to padło na jeden ze wcześniej napisanych przez niego kawałków, który uważał że “jest jak potwór” (chodzi tu o coś nadzwyczajnego) i miał wewnętrzną potrzebą jak najszybszego podzielenia się nim ze słuchaczami. Jednak w grze nie było żadnych wydarzeń, do których by pasował. Dopisał do niego w takim razie tekst i umieścił jako tytułowy kawałek drugiego albumu, który nakreślił to w jaki sposób będzie wyglądała pozostała część płyty. W kontekście tego utworu nawiązuje on do albumu “Love Song” z 2005 roku, który nawet wśród jego najbardziej zagorzałych fanów jest często uważany za jego największe dzieło i szóstego kawałka z tej płyty – “Bokura no Koi”, który uważa za wolniejszą wersję “Shunmin Ryodan”. W porównaniu przywołał również “23-sai no natsuyasumi” od zespołu Shinsei Kamattechan.

Na pytanie o to jak zmieniło się podejście do tworzenia drugiego krążka względem pierwszego, Maeda odpowiedział, że największy wpływ miała trasa koncertowa She is Legend. Zobaczył wtedy co i jakie reakcje wywołuje na żywo oraz to w jaki sposób obie wokalistki odnajdują się na scenie. Na podstawie tego doświadczenia tworzył wszystkie utwory tak, aby były jak najbardziej koncertowe, wyobrażając sobie wszelkie interakcje z publicznością, takie jak klaskanie, wspólne śpiewanie, czy tańczenie. Mówi, że celowo czasami spowalniał tempo, czy upraszczał melodię, albo słowa, dodając jakieś fragmenty typu “lalala”, które pozwalają na wspólne śpiewanie bez znajomości tekstu. Dużo takich zagrań widać na przykład w utworze “How’s everything”.

Jako jedną z największych trudności podczas tworzenia albumu Maeda uważa pisanie tekstów. Mówi, że dla samej gry “Heaven Burns Red” napisał już około 50 piosenek, a w swoim życiu niezliczoną ich ilość, przez co obawiał się wielu powtórzeń. Aby temu zapobiec podjął parę ciekawych kroków. Pierwszym z nich było stworzenie specjalnego kanału na Slacku, aby upewniać się, że poprzednie teksty nie pokrywają się z poprzednimi. Próbował również podejścia, aby każdy członek zespołu przynosił własne teksty, aby uniknąć ograniczonej – jednej perspektywy. Kupował również książki o pisaniu tekstów, jednak dotykały one tylko ogólnego podejścia i nie znalazł tam nic co by mu pomogło. Bardziej przydatne okazały się słowniki słów i wyrażeń, które pozwalały mu zwiększyć zasób słownictwa, a także scenariusze wydarzeń, czy słowa kluczowe od innych osób.

W dalszej części kompozytor mówi o swoich wrażeniach z pierwszej trasy koncertowej zespołu. Zwraca uwagę głównie na XAI, która podczas swojego pierwszego koncertu była bardzo zestresowana, jednak z czasem zaczęła coraz więcej się uśmiechać, cieszyć z występów i strasznie rozwinęła się jako artystka. Maeda mówi też o jego obawach odnośnie tego, czy dobrze wykorzystywał talent XAI, czy kazał jej śpiewać utwory, które nie są w jej stylu. Jednak to jak po pół roku koncertowania artystka się rozwinęła, rozwiało jego wszelkie wątpliwości i uspokoiło jako producenta.

Wracają jeszcze do albumu, na pytanie o większe zróżnicowanie podziałów wokalnych na drugiej płycie, Maeda odpowiada, że dokładnie coś takiego miało miejsce i odkrył na przykład jak dobrze brzmi mieszanie dwóch sylab w Goodbye Innocence”. W związku z tym użył takiego zabiegu, tylko już na trzy sylaby w “Heartbreak Syndrome”, a nawet na sześć w “Kishi Kaisei”.

Odnośnie tego ostatniego utworu mówi, że był to najtrudniejszy do zaśpiewania utwór na płycie i miał obawy, czy wokalistki podołają, bo zaśpiewanie go dla większości byłoby niemożliwe. Te jednak powiedziały, że bez problemu i mimo, że nagrywanie było bardzo trudne, gdy skończyły, to utwór stał się własnością artystek. Maeda uważa, że “Kishi Kaisei” to utwór, który zrobiłby największe wrażenie na osobach, które nie znają She is Legend.

To tyle informacji z pierwszej części wywiadu (druga jeszcze nie została udostępniona).

Po przesłuchaniu całego albumu z łatwością można zauważyć wszystkie wspomniane powyżej zabiegi. Moim zdaniem płyta jest jeszcze ciekawsza niż pierwsza, bardziej innowacyjna, a utwory bardziej różnorodne. Zdecydowanie górna półka jeśli chodzi o kompozycje Jun Maedy. Zachęcam do zapoznania się, zwłaszcza, że utwory od niedawna są dostępne bez blokady regionalnej na Spotify!

 

Źródło: https://www.lisani.jp/0000255012/